Survival, czyli szkoła przetrwania 18-19.06.2016 r.

Rewelacyjni, pełni werwy, chęci życia i pomocy drugiemu człowiekowi wolontariusze zorganizowali dla naszych wychowanków mały sobotnio-niedzielny wypad do lasu połączony z prostym biwakiem, gdzie dzieciaki poznały podstawy obozowego, survivalowego życia. Pod okiem profesjonalistów posiadających ogromną wiedzę i umiejętności związane z przetrwaniem w warunkach ekstremalnych dzikiej przyrody, całkowicie poza cywilizacją, dzieci miały możliwość poprzez spędzenie dwóch dni i jednej nocy w pobliskim lesie, bezpośredniego obcowania z naturą. Cała trasa została uprzednio sprawdzona i wytyczona przez organizatorów wyprawy. Po spakowaniu wszystkich niezbędnych rzeczy i odpowiednim przygotowaniu do drogi, pełni ekscytacji przed nieznanym wyruszyliśmy na przygodę. Po kilkugodzinnym spacerze po zmiennym szlaku (od chodników z kostki brukowej wewnątrz pobliskich miejscowości, wzdłuż, a chwilę nawet po torach kolejowych, poprzez łąki i pola aż po las) dotarliśmy do punktu docelowego obozowiska.

Po drodze czekało na nas mnóstwo atrakcji. Najpierw delikatnie oskubaliśmy z kory kilka brzózek, żeby mieć materiał na rozpałkę i do treningu na później, później zbieraliśmy grzyby (które zabraliśmy ze sobą, aby wieczorem przyrządzić w kociołku) i jagody, konsumowane przez wszystkich na miejscu. Po wyczerpującym nieco spacerze zrobiliśmy sobie regeneracyjny odpoczynek na łączce na skraju lasu. Jednak co dobre szybko się kończy, po chwili leniuchowania ruszyliśmy w dalszą drogę. Koło godziny 17 dotarliśmy do pomnika Św. Huberta i spalonej wiaty – na miejsce obozowiska.

No i się zaczęło. Najpierw zbieranie gałęzi, później szkolenie z rozpalania ogniska za pomocą kory brzozowej i krzesiwa, aby w końcu rozpalić wspaniałe ognisko i przygotować kociołek pełen pyszności. Podczas, gdy obiad powoli dochodził w kociołku dzieci uczyły się rozkładania namiotów, grały w piłkę i poznawały okolicę. To nie koniec atrakcji. Na kolację przygotowaliśmy wspaniałe, przepyszne kurczaki z rożna nad ogniskiem, a potem do późnej nocy wszyscy rozbawieni i o dziwo w ogóle  niezmęczeni grasowali po okolicy i po namiotach. Na drugi dzień dzieci wstały jak ranne ptaszki już o 7, ciekawe kolejnych przygód. Po kanapkowym śniadaniu zaczęliśmy pakować nasze obozowisko. W międzyczasie dzieciaki „ujeżdżały” hamak jednego z organizatorów – co okazało się rewelacyjną zabawą. Na koniec zrobiliśmy sobie kilka pamiątkowych zdjęć, a później ruszyliśmy w drogę powrotną, powolnym spacerkiem do domu…

To były wspaniałe, pełne przygód i nowych doznań dwa dni! Dzieci bawiły się rewelacyjnie, a pozytywne emocje i szerokie uśmiechy towarzyszące podczas całego survivalu po dzień dzisiejszy są widoczne na twarzach naszych dzieci.

http://www.wodniacy.net/viewtopic.php?f=14&t=642&sid=d7f1557543dc577154f092e285fd7308&start=20